Zarząd Okręgu Miasta Stołecznego Warszawa Związku Oficerów Rezerwy RP im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, z przykrością informuje, że 20.03.2016 r. , w Palmową Niedzielę, wraz z kolegami z lokalnego pododdziału Związku Piłsudczyków oraz członkami innych podobnych do naszej organizacji, pożegnaliśmy kolegę, podpułkownika rezerwy Klemensa Dawickiego. Zmarłemu, wiernemu synowi kurpiowskiej ziemi w jego ostatniej podróży, którą zakończył na cmentarzu w małej puszczańskiej miejscowości Długosiodło, o której Henryk Sienkiewicz wspomina na kartach trylogii, towarzyszyli licznie zebrani mieszkańcy powiatu wyszkowskiego, z którymi był związany od najmłodszych lat swojego życia. Urodzony w 1948 roku w Białymbłocie, ukończył tam Szkołę Podstawową, a następnie Technikum Budowlane w Wyszkowie. Pełniąc służbę w Ludowym Wojsku Polskim, Klemens Dawicki ukończył Wyższą Oficerską Szkołę Wojsk Kwatermistrzowskich oraz Szkołę Główną Planowania i Statystyki. Po przejściu do rezerwy w stopniu majora Wojska Polskiego, zaangażował się w działalność społeczną w naszej organizacji, w której w ostatnich latach swojego życia pełnił funkcję członka zarządu. Brał udział we wspieraniu społeczności Polaków na Litwie, przyczyniając się do utrzymania zagrożonej likwidacją Polskiej Szkoły Średniej im. Pawła Ksawerego Brzostowskiego w Turgielach (obecnie gimnazjum tego imienia). Przy jego wsparciu uczestniczyliśmy w licznych przedsięwzięciach ukierunkowanych na szerzenie patriotyzmu oraz kultywowanie polskiej tradycji wojskowej w kraju i za granicą. Jako wrażliwy człowiek i wierny przyjaciel, Klemens Dawicki służył wartościom, które zjednały mu uznanie kolegów, Zarządu Głównego naszej organizacji z siedzibą w Poznaniu oraz Ministerstwa Obrony Narodowej; został uhonorowany srebrnym medalem za Zasługi dla Związku Oficerów Rezerwy Rzeczypospolitej Polskiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, a z końcem 2015r. awansem do stopnia podpułkownika. W przedwiosenny dzień, który przeniósł go do jesieni życia, zadedykowaliśmy mu słowa sonetu Wiliama Szekspira:
„Oto już jesień i pora umierać,
pożółkłe liście wiatr strąca i miecie,
drżące gałęzie do naga obdziera,
chór, gdzie sto ptaków modliło się w lecie.
Ja jestem zmierzchem dnia, który się skłania
ku zachodowi i w ciemności brodzi.
Noc, siostra śmierci oczy mi przysłania
i wkrótce z całym światem mnie pogodzi.
A jeśli kochasz, choć prawdę dostrzegniesz,
kochasz tym bardziej, im rychlej odbiegniesz,